Edward Grzegorz Funke

Kobiety Świata

Autor: Edward Grzegorz Funke
Tytuł: Kobiety Świata

Wystawa Kobiety Świata
Wystawa powstała jako promocja kalendarza autorskiego na 2017 rok, wydanego pod takim samym tytułem. Dla mnie kobiety są bardzo ważne, ponieważ zawsze w moim życiu zajmowały szczególną rolę. Pierwsza – moja mama. Urodziła mnie i przeżyła najtrudniejszy wojenny okres, gdy dbała o to, bym zawsze miał co zjeść i abyśmy oboje przeżyli.

Uciekaliśmy wtedy przed wojną z Polski do Polski. Z Polski – bo Swisłocz, miejsce, z którego pochodzę, było wtedy Polską, a przestało nią być.... Do Polski – bo trafiliśmy do Koszalina, który wtedy polski nie był, dopiero taki się stawał... Druga najważniejsza kobieta to moja żona, Krysia. Poznałem ją, gdy byłem w trzeciej klasie technikum, a żona w drugiej... Te zdjęcia to hołd fotografa dla wszystkich tych kobiet, które spotkałem na drodze życia, podczas przygód fotograficznych i nie tylko. Chcę, żeby w moich zdjęciach widać było i piękno i dumę, ale przede wszystkim, żeby było widać nasz szacunek do ludzi, których spotykamy. My szanujemy ich, bo umieją się cieszyć z tego co mają, umieją żyć najlepiej jak potrafią.

O tym, skąd wziął się pomysł na kalendarz „Kobiety Świata” rozmawiamy z fotografem, podróżnikiem Grzegorzem Funke oraz jego żoną Krystyną.

Co sprawiło, że ten kalendarz został poświęcony właśnie kobietom?
Grzegorz Funke: Dla mnie kobiety są bardzo ważne, ponieważ zawsze w moim życiu zajmowały szczególną rolę. Pierwsza – moja mama. Urodziła mnie i przeżyła najtrudniejszy wojenny okres, gdy dbała o to, bym zawsze miał co zjeść i abyśmy oboje przeżyli. Uciekaliśmy wtedy przed wojną z Polski do Polski. Z Polski – bo Swisłocz, miejsce, z którego pochodzę, było wtedy Polską, a przestało nią być.... Do Polski – bo trafiliśmy do Koszalina, który wtedy polski nie był, dopiero taki się stawał... Druga najważniejsza kobieta to moja żona, Krysia. Poznałem ją, gdy byłem w trzeciej klasie technikum, a żona w drugiej...
Chodziliście Państwo do jednego technikum?
GF: Nie, ja byłem w technikum łączności, a żona, moja przyszła żona, była uczennicą technikum przemysłu spożywczego. Poznaliśmy się w 1962 roku i...
Krystyna Funke: ...I tak nam już zostało!
GF: Tak, oficjalnie w przyszłym roku będzie 50 lat jak jesteśmy małżeństwem! Krystynka miała bardzo duży wpływ na mnie – miała wielkie pasje, ogromną wrażliwość, jest spod znaku wagi i zawsze równoważyła mnie, nieuporządkowanego zodiakalnego bliźniaka. Bez niej nie patrzyłbym na świat, tak jak to teraz czynię. Nie zrealizowałbym bez niej projektu „Portret świata” - bez mojej muzy i kierowniczki. Zresztą nazwa „Portret świata” też jest wymyślona przez kobietę!
KF: Wymyśliła ją nasza synowa, polonistka.
GF: Tak, bo w moim otoczeniu jest więcej kobiet: córka, dwie wnuczki, synowa... Oczywiście jest też niewielka grupa mężczyzn: syn i wnuk. (śmiech)
Wróćmy do projektu „Portret świata”...
GF: Żona bardzo skrupulatnie przygotowuje każdy nasz wyjazd.
KF: Przed wyjazdem studiuję wszystkie podręczniki, wszelkie materiały. Zanim dojedziemy staram się poznać kraj i warunki w jakich żyją tamtejsi mieszkańcy. Jedziemy wszędzie zawsze razem.
GF: I razem patrzymy na świat, w którym się znaleźliśmy. Oczywiście, na zdjęciach mam i kobiety, i mężczyzn, i piękny krajobraz. Ale patrząc w obiektyw stwierdzam, że kobiety nawet w tych kulturach, w których mają bardzo podległe miejsce, są niezwykle ważne i stanowią trzon społeczeństw. W kalendarzu pojawiło się m.in. zdjęcie kobiety pracującej na plantacji herbaty. Jej ręce, delikatne i mądre, pracują 12 godzin dziennie. Katorżnicza praca w upale...
KF: ...a my się potem delektujemy w wygodnym fotelu herbatką, z cukrem lub z koniaczkiem...
GF: Uchwyciłem ją w momencie ciężkiej pracy, ale ona nie była niewolnicą, choć wykonywała ciężką pracę za marne pieniądze. Proszę spojrzeć na jej twarz, na tę godność, na dumę. Uważam, że kobiety na tym świecie pracują o wiele ciężej niż mężczyźni. Np. kobiety w Indiach są murarkami i jednocześnie zajmują się wychowaniem dzieci. Mężczyźni - mogę stwierdzić to, co widziałem – mają lżej. Cały ciężar życia codziennego ponoszą kobiety. I jednocześnie potrafią być z tym szczęśliwe. Szczęśliwe, bo mają pracę, rodziny...
KF: Warto spojrzeć na te zdjęcia, na te wszystkie kobiety: nie jest ważne, czy akurat któraś niesie w misce ciężki materiał budowlany, handluje rybami, czy może zalicza się do najniższej kasty w Indiach – każda z nich jest barwna, kolorowa, przyciąga wzrok i dostarcza radości naszym oczom. Nieważne, czy jest wielka bieda, kobiety dbają o swój wygląd bez względu na byt. Masajki zdobią się w piękne naszyjniki, koraliki. Maoryski znaczą twarze tatuażami plemiennymi o szczególnej wymowie. Proszę spojrzeć na zdjęcie kobiety z plemienia etiopskiego - porwana bluzka, tak, ale proszę zobaczyć ile radości tryska z jej twarzy. Mimo biedy jest szczęśliwa i radosna. Te kobiety są dumne, naprawdę! No i macierzyństwo - to bardzo ważny rys.
GF: Te zdjęcia i kalendarz to hołd fotografa dla wszystkich tych kobiet, które spotkałem na drodze życia, podczas przygód fotograficznych i nie tylko. Chcę, żeby w moich zdjęciach widać było i piękno i dumę, i te wszystkie rzeczy, o których mówiliśmy, ale przede wszystkim, żeby było widać nasz szacunek do ludzi, których spotykamy. My szanujemy ich, bo umieją się cieszyć z tego co mają, umieją żyć najlepiej jak potrafią.
KF: I ważne jest to, że jeśli my ich poważamy, to oni nam ufają. Grześ wyciąga ręce i napotkana przypadkowo kobieta podaje mu z uśmiechem dziecko – bo czuje, że wzajemnie się szanujemy.
GF: Gdybym miał dziś powiedzieć, jakie miejsce na świecie było dla nas najpiękniejsze, to nie umiałbym. Póki mamy siły, jeździmy daleko, podróżujemy i zwiedzamy coraz to dalsze krańce Ziemi.
KF: Gdy się zestarzejemy, będziemy podróżować bliżej i Grześ będzie robić tu zdjęcia.
GF: Proszę pamiętać, że choć to ja naciskam spust migawki, to te zdjęcia są naszym wspólnym dziełem. Krysia jest surowym krytykiem. Jej rolą jest też redagowanie opisów zdjęć po naszych podróżach i zbieranie szczegółów dotyczących miejsc, które odwiedziliśmy. Kiedyś byliśmy zaproszeni na wykład na uniwersytecie III wieku i pechowo żona nie mogła ze mną pojechać. Spotkałem się z trzystoma kobietami i mówię im: pokażę wam zdjęcia, ale opowiedzieć za dużo nie mogę, bo to wszystko wie moja żona. Obiecały, że będą jej szukać w mieście i nie puszczą, póki im wszystkiego nie opowie.
 
Czy zdjęcie, które wybraliście Państwo jako ilustrację swojego wywiadu, powstało przypadkiem?

GF: Zdjęcie zostało zrobione przez naszego przyjaciela i stałego towarzysza podróży, Artura Krawczyka. Artur i jego żona, Grażynka, są naszymi przyjaciółmi i stanowią dla nas wielkie wsparcie w tych wyprawach. Zdjęcie jednak zostało wykonane wg naszego pomysłu. Widać, jak tulę żonę, prawda?
KF (śmiech)

 

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmowę przeprowadziła Agnieszka Wesołowska