Edward Grzegorz Funke

Wystawa Jan Kanty Fotograficzny

Autor: Edward Grzegorz Funke
Tytuł: "Jan Kanty Fotograficzny"
Kurator wystawy: Jerzy Zegarliński

E. G. Funke przygodę z fotografią rozpoczął w 1966 r. jako członek redakcji Ilustrowanego Magazynu Studentów Politechniki Gdańskiej "Kronika Studencka", a w tym samym roku Jan Kanty Pawluśkiewicz założył kabaret studentów Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej "ANAWA". Gdy Jan Kanty komponował "Tango Anawa" oraz "Pomarańcze i mandarynki", to Edward Grzegorz fotografował

między innymi Stana Borysa i Bizony, Czesława Niemena, Mirę Kubasińską , Czerwone Gitary oraz wizytę prezydenta Charles'a de Gaulle'a w Gdańsku. Zrządzeniem losu, 23 sierpnia 2007 r. w Galerii Five o'clock w Kołobrzegu, odbył się wernisaż obrazów Jana Kantego Pawluśkiewicza pt "Sensy - Byty - Mary" i tam nastąpiło ich spotkanie. Edward Grzegorz stwierdził, jako portrecista, że Jan Kanty to znakomity model w portrecie reportażowym, a jego osobowość i wszechstronność w sztuce, bardzo go inspiruje. Był to początek projektu, który zrealizowany został w trakcie kolejnych wernisaży, przez dziesięć ostatnich lat. Tak powstał zbiór ponad tysiąca zdjęć, z których wybrano szesnaście. Udowadniają, że Jan Kanty jest graficzny, muzyczny, architektoniczny, plastyczny, mimiczny, tajemniczy, a na pewno FOTOGRAFICZNY.

 

 

„Człowieka portret własny”
Uwagi na marginesie wystawy fotografii portretu człowieka w adaptacji Grzegorza Funke. W ujęciu biologicznym (bo o człowieku mowa) słowo adaptacja oznacza „doskonalącą zmianę w celu przystosowania czegoś (kogoś) do innego użytku niż było przeznaczone”. Odnosząc się do fotografii, jako formy wyrazu, osoby portretowanej (szczególnie takiej, którą wszyscy znają) staram się zapomnieć co o tej osobie wiem. Tak mnie kiedyś uczono patrzeć na świat kształtów. Mówiono, „Rysuj co widzisz i zapomnij do czego służy to co rysujesz”. Wielki rosyjski pisarz i myśliciel Fiodor Dostojewski powiedział, „że piękno zbawi świat”. Zastanawiające jest o jakim pięknie myślał pisarz. Niektórzy określają je jako zjawisko „będące samo dla siebie uzasadnieniem” i „irracjonalnym zmysłem estetycznym, który nie ma żadnej funkcji, jedynie pragnienie by go zaspokoić”. Większość ludzi uważa, że o poczuciach estetyki, smaku i gustu, odmiennych u każdego człowieka, trudno dyskutować. David Weiss w swojej znakomitej biografii o Auguście Rodin, pisał „Człowiek nie rządzi się pięknem i prawdą, lecz lękiem wątpliwościami, grzechem. Nawet ciało ludzkie, tak piękne i budzące natchnienie przeważnie niszczy samo siebie nadmiarem chuci, próżności i łapczywości”.

Po tym niemal filozoficznym wstępie, który skłania do stawiania sobie pytań dotyczących wartości, a mnie do tworzenia odniesień oceny tego co widzę, przechodzę do doskonalącej zmiany jaką zastosował w swoich portretach, Jana Kantego Pawluśkiewicza, Grzegorz Funke, a mianowicie wzoru człowieka myślącego. Innego niż siermiężny umięśniony spiżowy monument „Myśliciela” Augusta Rodin, przedstawiający mężczyznę zmagającego się z przejmującym wewnętrznym konfliktem. W fotografii Funkego, na pierwszy rzut oka, mamy kontakt, z: żywą inteligencją, dowcipem, ironią, groteskową błazenadą, portretem człowieka uosabiającego swoją mimiką twarzy i gestu króla życia. Widzimy erudytę obdarzonego przez życie: powodzeniem, wiedzą, doświadczeniem i licznymi talentami - istotę otwartą na świat i ludzi.

Za tą, niezwykle przekonywującą, powierzchownością człowieka kryje się jego sobowtór, antyteza lekkości bytu: myśliciel, filozof, mistyk, tytan pracy, obdarzony pokładami myśli i emocji, których nigdy nie zdradzi przed kamerą. Do wyrażenia tak wielu informacji o artyście posłużyły, bardzo skromne ale doskonale wykorzystane, środki wyrazu, takie jak: ograniczona, do czerni i bieli, paleta kolorów posiadająca określoną gęstość optyczną do kształtowania formy fotograficznej oraz zastosowanie widocznego ziarna, które w ujęciu Grzegorza Funke staje się egzemplifikacją energii, ale tej niematerialnej świadczącej o duchowej żywotności człowieka. W ujęciu artysty pięknem jest, trudne i mało popularne, mówienie prawdy. Fotograf ujawnia ją poprzez uzewnętrznienie jej egzystencjalnej postaci, takiej która daje nam nadzieję na to, że za sto lub dwieście lat będziemy mogli naszych następców nazywać istotami myślącymi i zdolnymi do odczuwania emocji w kontakcie ze sztuką.

Dziękuję za tą możliwość refleksji i zadumy nad tym co czyni z nas ludźmi. Gratuluję wystawy, z wyrazami szacunku

Prof. dr hab. Jacek Ojrzanowski